Sycylia, kwiecień 2025. Czterodniowy wypad, który swój start miał w Katowicach. Po dwóch godzinach przenieśliśmy się z pochmurnej i zimnej Polski do krainy niemalże wiecznego słońca, bo na Sycylii słońce świeci prawie przez 300 dni w roku! 

Przez cztery dni intensywnie poznawaliśmy uroki wyspy, próbując lokalnego, pysznego jedzenia i ciesząc oczy codziennym życiem Włochów. Naszą bazą wypadową była Katania, owiana jest nieco złą sławą, zupełnie niepotrzebnie. Ma swój niepowtarzalny urok. Na każdym kroku można natknąć się tu na kawiarnie z pysznymi wypiekami i aromatyczną kawą, nie wspominając o lodziarniach z doskonałymi lodami, których podczas tego wyjazdu zjedliśmy chyba tonę!

Tak zaplanowaliśmy czas, by odwiedzić także Syrakuzy oraz Taorminę, z którymi Katania jest dobrze skomunikowana. 
Syrakuzy zachwycają architekturą i wąskimi uliczkami otoczonymi jasnymi kamienicami, którymi można spacerować godzinami. Miasto ma bardzo kameralny i spokojny klimat, i chociaż nie mieliśmy żadnego konkretnego planu zwiedzania, świetnie spędziliśmy czas, bo główną atrakcją jest po prostu bycie tam.

Podczas wizyty w Taorminie przeszliśmy wiele kilometrów, chcąc zobaczyć więcej i więcej, bo na każdym kroku coś nas zachwycało. Znalazł się też czas na odpoczynek na kamienistej plaży, który był zbawienny przed dalszym zwiedzaniem miasta. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam w życiu. To właśnie w Taorminie zjedliśmy najpyszniejsze włoskie pistacjowe smakołyki. 

Mam nadzieję, że zdjęcia dobrze oddają klimat Sycylii - kolorowej, słonecznej i malowniczej, do której ciągle wraca się wspomnieniami! Rozkochała nas w sobie i mam nadzieję, że niebawem będzie nam dane znów poczuć ten magiczny klimat.




































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz